Książkę Roberta Maciąga kupiłam pod wpływem impulsu. Historia jest banalna. Pewnego wieczora poszukując informacji o Jedwabnym Szlaku, natrafiłam na Tysiąc Szklanek Herbaty. W przeciągu chwili, bez zastanowienia dodałam ją do koszyka internetowego i już za parę dni stałam się jej szczęśliwym posiadaczem!
Niestety Roberta i Ani Maciąg wcześniej nawet nie kojarzyłam. Mogłam usłyszeć ich wywiad w radio, spojrzeć na okładki książek w księgarni, trafić na bloga, przeczytać relację w Travelerze, ale nigdy tego nie uczyniłam (lub też nie zarejestrowałam). Dopiero Tysiąc Szklanek Herbaty przybliżyło mi sylwetki tych dwoje ciekawych i jakże mi bliskich podróżników.
Autor książki wraz z żoną przemierzają Jedwabny Szlak na rowerze. Czytelnik szybko dowiaduje się, że podczas wyprawy najcenniejsze okazują się nie przejechane kilometry, a spotkania z ludźmi i rozmowy przy szklance herbaty. Para kolejno odwiedza Syrię, Turcję, Iran, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan i w końcu dalekie Chiny. Na swej drodze spotykają życzliwych, otwartych i gościnnych ludzi, bez których z pewnością podróż ta nie zakończyłaby się powodzeniem. Nic tak nie motywuje i napędza do działania jak otrzymane dobro. Wiem coś o tym.
Książka nie ma charakteru przewodnika, pamiętnika czy też reportażu. Nie znajdziemy w niej szczegółowego opisu trasy, historycznych ciekawostek czy globtroterskich porad. Tysiąc szklanek herbaty jest zbiorem luźnych wspomnień, pewnego rodzaju refleksją na temat podróżowania, zaproszeniem do rozmowy o ludziach i ich wielkich sercach. Robb niemal na każdej stronie udowadnia, że nie ważne na jakiej szerokości geograficznej się znajdujemy, ziemię zamieszkują dobrzy ludzie. Niestety w domu, przed telewizorem łatwo o tym zapomnieć, ale w czasie podróży wiara ta powraca z dwojoną siłą. Autor swym gawędziarski stylem częstuje nas ogromną energią i optymizmem, zapala do realizacji swych najskrytszych marzeń oraz wlewa w nasze serca ufność wobec drugiego człowieka.
Dodaj komentarz
Bądź pierwszy!